Moje wilki

Witaj w naszej magicznej krainie!


#1 2011-06-27 18:17:32

Belutek

Władca Krainy

Zarejestrowany: 2011-05-07
Posty: 55
Punktów :   

Wilcze opowieści

Książkę wykonała maja_12                     
                     "Opowieści o wilczycy Maji"


                        Rozdział 1:
                    "Ratuj mnie mamo!"
         
Maja, śliczna, srebrna i silna wilczyca, szła właśnie ścieżką. Była głodna, zmęczona, nie miała siły iść dalej. Wędrowała już 6 dni, nigdzie nie mogła znaleźć nic do jedzenia. Była na pustkowiu, nie było dużo drzew, ani zwierząt. Jednak szła dalej. Daleko na północ widziała las. Miała nadzieje,że dojdzie. Słońce prażyło ją w plecy, ale nie mogła się poddać. Czemu nikt z nią nie był? Gdzie jej partner? Tego nikt nie wie, tylko ja i ona. Ten mały szczeniaczek pomiędzy jej łapami to jej córeczka,Tina. Tina piszczy, jest głodna, spragniona, wygląda na to że zdechnie, odejdzie. Być może Maja straci jedyne dziecko, które jej zostało.
- Mamo,jestem głodna. Nie będe iść dalej. Nie dam rady. Mamo! - piszczy Tina.
Ma już 2 miesiące.
- Córciu musisz! Proszę - Maja łapie Tinę za skórę.
Niesie ją. Idzie tak z nią dosyć długo. Gdy nagle... Tak to zapach mięsa! Maja rozgląda się wkoło.Tak!
To padlina. Puszcza Tinę, która podbiega do mięsa. Powoli, powoli odrywa maleńkie kawałki mięsa, nie ma wprawy. Powoli się nasyca. Maja czeka, aż Tina się naje. Bo przecież córka ważniejsza. Maja kocha Tinę najbardziej na świecie. Gdy Tina się posiliła, Maja wstała i zaczęła jeść. Jadła dużymi kęsami. Po chwili zjadła i wykopała dołek w piasku ,by ona i Tina mogły odpocząć. Leżały tak przez chwilę i zasnęły zmęczone podróżą. Maji śnił się przepiękny sen. Sen o jej ukochanym, Kazarze. Śniło się jej to jak się poznali. A była to naprawdę piękna historia. Mogłabym ją opowiedzieć,ale wrócmy do Maji. Opowiem wam historię o tym jak zginęło troje jej szczeniaczków i o śmierci Kazara. Jest to bardzo długa historia.
Ta historia zaczęła się tak: Pewnego dnia Maja ze swoim partnerem Kazarem i czwórką nowonarodzonych szczeniąt: Tiną, Misią, Azorkiem i Reksiem, leżała sobie w cieniu drzewa. Odpoczywała po ciężkim porodzie. Po kilku tygodniach gdy jej szczeniaczki trochę urosły, jeden z nich Reksiu zaczął się oddalać. Maja chciała za nim pobiec, ale musiała pilnować reszty, bo Kazar pobiegł na polowanie. Zawołała Reksia, nie wracał. Był już daleko. Odeszła kawałek od szczeniaków i zauważyła, że koło Reksia w krzakach czaił się kojot. W tym samym momencie Kazar biegł w stronę Maji. Wilczyca ruszyła pędem na kojota. Nie zdążyła. W chwili gdy miała skoczyć na kojota, usłyszała pisk. To kojot porwał Reksia i uciekł. Zagłuszona piskiem własnego dziecka, zapomniała na moment że miała go uratować. Maja zaskowyczała. Po chwili rzuciła się za kojotem. Nie miał on ciałka Reksia, porzucił je wcześniej. Wbiła zęby w kark kojota. Trysnęła krew. Oddarła mu kawałek skóry z sierścią i puściła go. Zawarczała i ugryzła go w bok. Kąsił ją jak szalony, a trzeba napisać że miał bardzo ostre zęby. Maja miała wiele ran z których płynęła krew. Kojot wyrywał się, lecz wilczyca była silniejsza i złamała mu kark. Kojot zdechł. Wiedziała ze jego śmierć nic nie da. A także wiedziała, że Reksiu już nie wróci ale musiała się zemścić. Śmierć za śmierć. No cóż... Podbiegła do ciałka Reksia, lekko wzięła je za skórę i wróciła do reszty rodziny kulejąc na jedną łapę. Kazar gdy zobaczył, że Maja niesie nieżywego Reksia. Zawył z miłością i smutkiem, a kilkutygodniowe szczeniaczki mu wtórowały. Maja wypuściła ciałko Reksia, zawyła najgłośniej i najbardziej rozpaczliwie. Serce ją bolało bardziej niż rany na ciele. Nie mogła znieść myśli że jej dziecko nie żyje. Nie czuła bółu na karku ani na reszcie ciała. Czuła tylko ból w sercu. Naprawdę bardzo kochała Reksia. Przypomniała sobie zabawy z nim, jego pierwsze słowa : "Mamo'.
Nie mogła znieść myśli ze już go nie będzie. Zawyła jeszcze głośniej. Z oczu pociekły jej łzy. Wielki krople spadały w dół.
- Kochanie, jak ja to zniosę? No proszę Cię powiedz! - krzyknęła.
Było jej smutno i była też wściekła.
- Maju wytrzymamy. Chodź zakopiemy ciałko Reksia, nie pozwolę by jakieś głupie zwierze jak kojot czy sęp je zjadło - powiedział Kazar.
- Dobrze - powiedziała Maja. Mamo, czemu Reksiu się nie rusza? Co się stało? I czemu cała krwawisz? -spytała się Misia.
- Córeczko, Reksiu nie żyje. Odszedł do nieba. Kojot go zabił. A ja chciałam Reksia uratować. To kojot mnie pogryzł. Dlatego mam rany.- Maja ledwie odpowiedziała na pytania Misi.
-Nie! Mamo kłamiesz? Ale jeśli to prawda to znaczy że koniec zabaw z Reksiem? - Misia rozpłakała się.
- Tak córusiu - odpowiedziała Maja
- Kazar chodź poszukamy dobrego miejsca by Reksia zakopać - zwróciła się do Kazara
- Dzieci chodzcie - powiedziała do szczeniaczków. Poszukali dobrego miejsca, by go zakopać. Później poszli do swej jaskini. Tam Kazar wylizał rany Maji, na ciele. Kilka dni później Kazar pobiegł na polowanie.
Polował właśnie na jelenia. Nie wiedział, że w krzakach czai się CZŁOWIEK. Był zajęty polowaniem. Właśnie wtedy gdy miał zabić jelenia, usłyszał strzał i poczuł świdrujący ból na karku. Upadł, ale po chwili powoli wstał i pobiegł w stronę jaskini. Nie zdążył ostrzec swojej rodziny. Człowiek strzelił jeszcze raz i kulka przebiła Kazara na wylot. Dostał w czaszkę. Człowiek roześmiał się i odszedł zostawiając konającego Kazara. Kazar niemal że ostatkami sił doczołgał się do jaskini. Przed jaskinią cała jego rodzina bawiła się. Wszyscy słyszeli strzał, ale Maja uspokoiła wszystkie szczeniaczki. Powiedziała że to pewnie farmer zabija chorą krowę, bo
15 km dalej była farma. Kazar doczołgał się do Maji i zdechł(jak ona myślała). Maja wpadła w rozpacz. Zaczęła nim tarmosić. .
- Nie Kazar proszę Cię! Kazar! - krzyczała Maja.



                      Rożdział 2:
              "Życie pokonało śmierć"

Myślała że on nie. Żyje myliła się.
- Tato! Tato wstań -piszczały szczeniaczki. Tina była z nich najmądrzejsza.
- Dajcie spokój. Tata nie żyje. Mamo zostaw tatę - powiedziała i rozpłakała się.
- Ale jak ja wytrzymam? Jak was wykarmię? Jeśli ja gdzieś pójdę to was jakieś przeklęte zwierze zabije! - powiedziała Maja z trudem tłumiąc łzy.
- Mamo jakoś sobie poradzimy - powiedziała Tina. Maja zawyła głośno i zawołała szczeniaczki. Poszły szukać nowej jaskini. 4 km dalej znalazła się i tam zamieszkali. Jednak pomimo mądrych, pocieszających słów Tiny, stało się. Kilka razy Maja była poszukać padliny. Udało się jej. Zawsze coś znalazła. Ale 5 dni po śmierci Kazara, gdy wróciła z polowania, a raczej szukania padliny zobaczyła koło jamy, a raczej ich jaskini, leży ciało Azorka. Okazało się że podczas jej nieobecności, przyszedł niedzwiedź i porwał w swe wielkie szczęki Azorka. Złamał mu kark i zostawił tam gdzie go znalazł, czyli koło jaskini. Maja zawyła najgłośniej jak umiała i zakopała ciałko Azorka. Tina i Misia siedziały w głębi jaskini. Były roztrzęsione i przestraszone. Maja je zawołała.
- Tina, Misia chodzcie tu - powiedziała zapłakana Maja. Po chwili wyszły. Były przerażone. Pierwszy raz widziały jak to wygląda gdy się zabija.
- Mammoo! - płakały.
- Cichutko, cichutko maleńkie. Nie płaczcie - powiedziała Maja.
Żyły tak sobie smutne, zrozpaczone, że w ciągu jednego niecałego miesiąca straciły połowę rodziny. Ciężko im było, ale wytrzymały. Więc jeśli teraz zostały tylko Tina i Maja, to co się stało z Misią? Ten temat jest krótki. 6 dni później Misia zobaczyła królika. Chciała go złapać,pobiegła za nim. Gdy nagle wielki człowiek, złapał ją do worka i zabrał ze sobą. Ja wiem co się z nią stało i wy też się dowiecie. Może jeszcze żyje? Być może Maja ją jeszcze zobaczy? Kto wie? I tak oto kończy się ta historia. O,właśnie Maja się obudziła! No to wróćmy do niej i Tiny.
Maja wstała z wgłębienia i obudziła Tinę lekko trącając ją nosem.
- Tinuś, wstawaj musimy iść dalej - powiedziała.
- Dobrze mamusiu - Tina rozciągnęła się i wstała.
- Chodź musimy dojść do mojej watahy. Mam nadzieję że nas przyjmą - powiedziała Maja idąc w stronę lasu. Spojrzała na Tinę. Wiedziała że Tina za niedługo odejdzie. Mniej więcej za 2 miesiące. Wiedziała że nawet jeśli dojdą do watahy i zostaną przyjęte, to Tina odejdzie. Znajdzie sobie partnera, przyjaciela i razem ruszą spotkać się z przygodą. Zew natury Tiny nie ominie. Pociągnie ją ku sobie. I Maja bardzo dobrze o tym wiedziała. Ruszyły szybciej.
                                    ***
Po kilku dniach były na miejscu. To było terytorium rodzinnej wioski Maji. Miała nadzieję że ją przyjmą z powrotem. Musicie wiedzieć, że była a raczej jest samicą Alfa. A niby czemu mieli by jej nie przyjąć, spytacie się. Myślę że to czas bym opowiedziała wam historię o Maji. Będzie w tej historii także o tym jak poznała się z Kazarem.
Rok temu w wilczej wiosce, w której żyły 3 watahy, pewnego dnia urodziła się Maja. Wataha ta nazywała się "Wilcze Kły". A wioska to była, a raczej nazywała się "Oko wilka". Była jedyną samicą Alfa. I w drugiej watadze i trzeciej byli samce alfa. Dlatego gdy podrosła to wataha pierwsza, czyli Krótki Nos i wataha druga czyli Pazur, toczyły bitwy by ja zdobyć. Samiec Alfa z watahy Krótki nos nazywał się Nochal, a ten drugi z watahy Pazur nazywał się Kolec. I jeden i drugi usiłował zdobyć ją. Nie chciała, ani jednego ani drugiego.
Wszystkie watahy były skłócone. I to przez nią, z jej winy. Ojciec błagał ją by wybrała któregoś. Nie chciała, ponieważ wolała żyć normalnie. Pewnego razu gdy szła sobie na polowanie, zauważyła że ktoś za nią idzie. Nie wiedziała kto to. Mimo to szła dalej. Poprostu pomyślała sobie że może ktoś idzie sobie tak samo jak ona na małe polowanko. Myliła się. Gdy uszła jeszcze kawałek, nagle coś powaliło ją na ziemię. To był Kolec.
- Ej ty laska, bądź moją Pātonā*, bo jak nie to Cię zabiję - zawarczał odgradzając jej drogę ucieczki.
- Odwal się ty palancie - krzyknęła
- Ratunku - darła się najgłośniej jak umiała.
- Zamknij się ty wariatko - warknął Kolec.
- Bo coś ci zrobie.
- Powiedział przysuwając się do niej.
- Nie, daj mi spokój - warknęła i ugryzła go w łapę.
- Ałłłłł, TY!!! - krzyknął Kolec i skoczył na nią. Złapał ją za skóre na karku. Trysnęła krew. Maja szczekała
i piszczała.
- Zamknij się - warknął Kolec próbując kopulować z nią.
- Ty zboku, odwal się!!! Tato! Mamo! Ratunku! - krzyczała Maja ile sił w płucach.

* Pātonā - partnerką

Na nieszczęście była bardzo daleko od wioski a co dopiero od jej rodzinnej watahy. Straciła nadzieję na to że ktoś jej pomoże. Kolec przestał próbować z nią kopulować. Teraz gryzł ją delikatnie w ogon. Nie wiedziała o co mu chodzi tym razem.
- Proszę Cię daj mi spokój, zostaw mnie. Błagam. Proszę. Czy ty nie masz serca? - spytała się go.
- Zostawię cię jeśli będziesz HaHa* moich dzieci. I serce mam, ale jesteś taka śliczna że nie mogę ci odpuścić!!! - śmiał się szyderczo Kolec.

*HaHa - matką

- Nie. Nie będę matką twoich dzieci! Nie będę twoją partnerką! Po moim trupie! - powiedziała Maja było słychać że mówi prawdę.
- Taka jesteś cwana? No to giń - Kolec skoczył na nią. Gdy nagle, z krzaków wyskoczył jakiś nieznany jej wilk. Nie był to samiec alfa. Był to zwykły samiec, omega. To był Kazar! Pochodził on z watahy Krótki Nos. Kazar był naprawę pięknym wilkiem jak na omegę. Był silny i wytrzymały. Miał piękne szerokie bary, długie zwinne łapy i piękny kształtny pysk. Maja widziała go pierwszy raz w życiu. Kazar skoczył na Kolca i powalił go na ziemię. Kolec miał mniej siły, dzięki czemu było wiadomo, że Kazar wygra. Maja uciekła za krzak. Obserwowała walkę. Kolec, zaczął kłapać zębami, nie patrzył co gryzie. Kazar złapał Kolca za kark,trysnęła krew. Kazar szarpał Kolcem najmocniej jak potrafił. Chciał by jego przeciwnik się zmęczył. Tarzali się  po ziemi. I nagle Kolec, ugryzł Kazara w szyję. Chciał mu przebić tętnicę. Jednak Kazar ugryzł go w brzuch. Oczywiście krew był wszędzie. Kolec puścił jego szyję. Kazar skorzystał z okazji, złapał go za szyję i przebił mu tętnicę. Kolec zdechł. Po chwili Kazar zaczął się oddalać. Maja go zatrzymała.
- Dziękuję - powiedziała.
- Nie ma za co - odpowiedział, uśmiechając się.
- Jak się nazywasz? - spytała się.
- Kazar a ty? - odpowiedział. Spodobał się jej.
- Maja - odparła zapatrzona w jego piękną sylwetkę.
- Śliczne imię - powiedział i uśmiechnął się błogo.
- Jakiś ty kochany - odpowiedziała mu po chwili.
- Muszę iść. Przyznam ci że jesteś śliczna - wiedział, że się w niej zakochał. Musiał ją zdobyć.
- Dziękuję - Gdyby nie miała sierści to było by widać jak sie zaczerwieniła.
- Do widzenia, Kazar - powiedziała po chwili.
- Do widzenia - uśmiechnął się do niej i odszedł do swojej watahy wciąż mając przed oczami ten piękny uśmiech, jaki mu posłała Maja. Kilka dni później ojciec Maji, Piorun spytał się jej czemu ciągle jest taka rozmarzona. Nie odpowiedziała mu. Jej ojciec wiedział że się zakochała. I wiedział też, że jej ukochanym nie jest Alfa. Wiedział że to omega. I za to znienawidził Maję. Kilka dni później Maja poszła na polowanie. Przypomniała sobie to, jak Kazar ją uratował. Tęskniła za nim. Chciała go zobaczyć. Kochała go. Uszła jeszcze kawałek i usłyszała śpiewanie. Poznała ten głos. Tak,to Kazar! Ale co śpiewał? Piosenkę Adonisa "Zakochałem się". Napiszę wam teks bo jest on trochę zmieniony:
- Kiedy myślę o Tobie to czegoś mi brak twej miłości osoby co dnia. Najważniejsza w mym życiu ty jesteś. Wciąż już jesteśmy od siebie o krok (śpiewał, po chwili odwrócił się w jej stronę i patrzył jej prosto w oczy, podszedł bliżej. Maję przeszedł przyjemny dreszczyk). Zakochałem sie tak od pierwszego już dnia ja nie mogę bez Ciebię już żyć! Wiedz że będę wciąż czekać na miłość twą, bo to ona jeszcze pozwala mi żyć. -śpiewał Kazar. Po chwili podszedł jeszcze bliżej. Maja wiedziała że wyznał jej miłość.
- Kiedy będziesz już przy mnie gdy pokochasz mnie tak ja, dam Ci mój cały świat. Jeszcze jedno spojrzenie
i dotyk twych łap. Już jesteśmy od siebie ooo krok!!! - podszedł jeszcze bliżej, stał dosłownie o krok od niej.
I znowu zaśpiewał refren.
- Maju Kocham Cię... - zaśpiewał na koniec. Maja płakała ze wzruszenia.
- Maju czemu płaczesz? Nie podobało ci się? - Kazar zrobił się smutny.
- Nie, nie, ale to było takie piękne - Maja zakochała się w Kazarze jeszcze mocniej.
- Maju ta piosenka to prawda. Tylko cię ujrzałem, zakochałem się w Tobie. Nic nie mogłem zjeść, myślałem tylko o Tobie.- Wyznał Kazar.
- Musisz wiedzieć, że ja tak samo. Gdy spałam śniłeś mi się. W każdym wilku widziałam Ciebie. Nawet ojca nazwałam Kazar - Maja tak samo wyznała mu to, co było w jej sercu.
- Naprawdę?! Nazwałaś swojego ojca moim imieniem? - Kazar był naprawdę szczęśliwy.



- Tak, to przepiękna piosenka - odpowiedziała Maja.
- Maju, czy będziesz moją partnerką? Czy spędzisz za mną resztę życia? Będziesz ze mną? - spytał się jej Kazar mając uroczystą minę. Maja zamyśliła się
- Oczywiście że tak, kochanie - odpowiedziała.
- Misiaczku, na razie pójdę powiedziec ojcu - powiedziała Maja.
- Dobrze, ale wróć - odparł Kazar. Było widać ze jest szczęśliwy. I po chwili kazde szło w swoją stronę. Maja powiedziała o tym ojcu, rodzinie. Ojciec jej był wściekły. Tak samo jak ojciec Kazara. Ale gdyby tylko ojciec Maji wiedział, że pra pra dziadek Kazara, Honoo no yōna me de, czyli ogniste oko, był samce alfa, który za partnerkę miał omege, to pozwolił by Kazar i Maja byli razem. Ojciec wygnał ją z watahy. Błagała by jej nie wyganiał. Nie zgadzał się. Był wściekły. Ale później tego żałował. Maja była strasznie smutna. Oboje z Kazarem uciekli jak najdalej od tej wioski. Zamieszkali w miejscu zwanym Pione. Tam na świat przyszły wilczątka. Teraz już wiecie czemu nie wiedziała czy ojciec ją przyjmie z powrotem.
- Biedaku. Jak chcesz to zostanę z Tobą aż wyzdrowiejesz. Będę ci przynosiła jedzenie, różne zioła. A później gdy wyzdrowiejesz to pójdziemy poszukać twojej rodziny. Dobrze? - odparła po długim namyśle.
- Dobrze - odparł.
- Mam jeszcze pytanie. Popatrz, do łapy mi się wbiła drzazga. Mógłbyś ją wyciągnąć? - powiedziała po chwili.
- Oczywiście że tak. Pokaż łapę - oglądnął jej łapę i wyciągnął jej tą drzazge. Pisnęła.
- Aj. Dziękuję - uśmiechnęła się. I tak sobie obydwoje żyli. Ona szukała jedzenia, przynosiła mu. On je zjadał, dziękował. Ona przynosiła mu zioła. Jadł je, znów dziękował. Zostali przyjaciółmi. Spali sobie w jaskini, leżąc blisko siebie. Rano wstawali, myli się nawzajem. Jedli, i tak w kółko. 7 dni później Kazar poczuł się o wiele lepiej. Postanowili wyruszyć szukać jego rodzinę. Nagle zauważył Człowieka! Szedł, trzymając w ręku worek który cały się szamotał. Było słychać ciche popiskiwanie. Kazar je rozpoznał, to Misia!
- Miki, ten Człowiek ma w ręku worek! A w tym worku jest moja córeczka Misia! - szepnął do stojącej obok Miki.
- Co ty gadasz? Kazar! A skąd to niby wiesz? - spytała się go z niedowierzeniem.
- Poznaje jej piszczenie! Musimy tego człowieka śledzić! Musimy ją uratować! - szepnął zdenerwowany.
- Tak musimy - odparła Miki. Szli za człowiekiem aż do jego farmy. Na nieszczęście podeszli za blisko i Człowiek zauważył ich! Zaczął wołać "Chodzie tu pieski". Kazar i Miki wycofywali się.
- Chodzcie tu pieski. Chodzcie. Dam wam coś do zjedzenia. No chodzcie - gadał człowiek. Miki i Kazar wycofywali się coraz szybciej. Człowiek zrezygnował z dalszego ich wołania. Otworzył drzwi i wszedł do domu. Kazar i Miki podeszli bliżej. Zajrzeli do obory. Nie było tam zwierząt. Poszukali sobie w najciemniejszym miejscu troche siana i tam się przespać. Na szczęście gdyby człowiek zamknął obore, to mieli by którędy umknąć, bo w ścianie była dziura, przez którą rosły wilk taki jak Kazar by się zmieścił.
Nie martwili się o wodę czy jedzenie. Bo przecież niedaleko obory był strumyczek, a wokół niego biegało pełno królików i zajęcy. Następnego dnia gdy spali do obory wszedł człowiek. Musze powiedzieć że był bardzo stary. Źle widział. Mylił sobie niedzwiedzia z koniem. Więc musiał sobie też coś pomylić z Misią, prawda?Człowiek pomylił się, bo myślał że Misia jest psem i tak samo było z Miki i Kazarem. Bo inaczej zabiłby ich. Stałoby się to gdyby miał lepszy wzrok, widocznie szczęście Kazarowi i Miki sprzyjało. Wszedł właśnie do obory i skierował się w jego najciemniejszy kąt, w którym skrywali się Miki i Kazar. Trzymał on w ręku dwie obroże i dwie smycze. Oczywiście nie wiedział że oni są tam, poprostu kierował się do szafki będącej nad głową Kazara, bo chciał te smycze i obroże schować. Uszedł jeszcze kawałek i nagle zauważył naszych bohaterów.
- A niech mnie licho kopnie! Przecież to te psy co wczoraj mi się tu pałętały - zdziwił się człowiek.
- Akurat mam smycze i obroże. Wezmę je do siebie do domu. Będą mi owce do stodoły przeganiać. W sam raz - Powiedział po chwili namyłsłu. Podszedł bliżej. Stąpał tak cicho że nawet Kazar słysząc najlżejszy szelest go nie słyszał. Delikatnie zapiął obroże Kazarowi, który spał tak mocno jakby zdechł. Później przypiął mu smycz, to samo zrobił Miki. Następnie szarpnął tak mocno że aż oboje zawyli z bólu.
- Cicho pieski - powiedział po chwili.
- Ał co on robi?! To boli! - Kazar szarpał się tak mocno że omal człowieka nie przewrócił.
- Co to jest Miki?! - Kazar piszczał.
- Kazar uspokuj się bo się udusisz! To co mamy na szyi to są obroże, a ten tu sznurek to smycz - powiedziała Miki lekko zachrypniętym głosem. Człowiek oczywiście ich nie rozumiał, więc wzruszył tylko ramionami i z całej swojej siły szarpnął za smycze. Było to tak mocne pociągnięcie, że Kazar i Miki stracili przytomność.

                                 ***

Obudzili się. Zauważyli że są w jakiejś klatce. Nagle z maleńkiej budy, będącej w samym koncie wyszła... Misia!
- Tato! Ty żyjesz! - Misia skoczyła na Kazara. Tuliła się do niego.
- Córciu! Oczywiście że żyje, nie opuściłbym was! Kochanie! Co się się stało z mamą,
Gdzie wyście poszli?! - zapytał.
- Poszukaliśmy sobie innej jaskini. Tam właśnie poszłyśmy. I tam zginął Azorek! A później ten stary dziadek mnie porwał - odpowiedziała mu i spojrzała na Miki.
- A ty kto? - szepnęła pytająco z uśmiechem.
- Jestem Miki, pomagałam twojemu tacie wyzdrowieć. I wczoraj jak poczuł się lepiej, to zauważyliśmy tego dziadka. A twój tata rozpoznał twój pisk i ruszył ze mną by cię uratować - odpowiedziała jej Miki.
- Ahaa - powiedziała Misia i podeszła bliżej Miki. Szeptała jej coś na ucho.
- No oczywiście że nie. Ja w watadze Pazur mam synka Sprausa i dwie córeczki Marie i Lolę. Mam też partnera Texa - odpowiedziała. Kazar patrzył zdziwiony na Miki. Lekko się zdenerwował. Nie wiedział że ma rodzinę.
- Jak to, dlaczego mi nie powiedziałaś?! Czemu do nich nie wróciłaś? - w jego głosie było słychać pretensje.
- Bo chciałam Ci pomóc. A wiedziałam że jak ci powiem to będziesz kazał mi wrócić. Musisz wiedzieć że jak, a raczej odkąd jestem z Texem to każdego roku, 2 tygodnie przed moimi urodzinami on mnie wygania by przygotować przepiękne przyjęcie. A w dniu moich urodzin głośno i wesoło szczeka i wtedy wracam i co zastaje... To właśnie przyjęcie - mówiąc to, Miki patrzyła w dal z rozmarzeniem.
-  To taka jakby tradycja, tak? - uśmiechnął się Kazar
- Tak - odpowiedziała cicho.
- Brakuje mi rodziny. Ale przecież i tak się stąd wydostaniemy - Miki uśmiechnęła się szeroko. Przez następne dni, aż do urodzin Miki żyli sobie tak, siedząc w klatce i jedząc to co człowiek im przynosi. Zdarzało się, że bawił się z Misią. Muszę przyznać, że cała trójka go polubiła. W dniu Miki urodzin dokładnie o 09:00 rano usłyszeli głośne wesołe szczekanie.
- Kazar, to Tex! Woła mnie! - Miki skakała ze szczęscia.
- To znaczy że czas się uwolnić - powiedział poważnie Kazar.
Kazar przekopał się jakimś cudem pod klatką i będąc już na zewnątrz zawołał Misię i Miki. Gdy obie wyszły i zaczęły biec w stronę jaskini usłyszały strzał.
- Kazar! - piszczała Miki.
- Ciii... - uciszył ją Kazar. Okazało się że to Człowiek zauważył że uciekają! Gonił ich... Jak na starszego pana biegł bardzo szybko. Pomyśleli sobie, że przecież jak niezbyt dobrze widział to czemu do nich strzełał?Okazało się że kupił sobie okulary i rozpoznał że są wilkami. Kazar przestraszył się, złapał Misię do pyska i powiedział Miki by pędziła tak szybko jak tylko da rade. Posłuchała go po chwili zgubili dziadka. I wrócili w stronę jaskini...
- Miki, ty wróć do twojej watahy. Ja już sobie poradzę - powiedział Kazar gdy byli już koło jaskini.
- No tak, muszę już wracać - powiedziała żegnając się z nim i z Misią
- Mam nadzieję że jeszcze się zobaczymy, pa! - powiedziała niby wesoło jednak było słychać smutek w jej głosie.
- Pa Miki, będziemy tęsknić - Misia płakała. Miki pomachała im i odeszła machając smutno ogonem. Kazar powędrował do jaskini w której miała być Maja. Nie było jej. Już po pysku powoli leciały mu łzy gdy nagle poczuł jej zapach. Zawołał Misię. Zapach wskazywał na to że Maja była tu 3 godziny temu.
- Misia chyba pójdziemy sobie do twojego dziadka - powiedział tajemniczo się uśmiechając.


Kazar -  http://tinypic.pl/i/00102/29985lv49adq_t.jpg

Misia i Tina - http://tinypic.pl/i/00102/37748j6ji4gt_t.jpg (Misia to ta pierwsza, a Tina to ta druga).

Maja - http://tinypic.pl/i/00102/zsh3l4dcro5p_t.jpg


                                  Rozdział 3
                       "Przyjęte - Historia o ojcu"

Ostatnio edytowany przez Belutek (2011-06-30 14:28:03)


http://pies-ozzy.blog.onet.pl/ -
Wzruszająca opowieść o psie,
który miał szansę na lepsze życie.

Offline

 

#2 2011-06-30 13:58:07

maja_12

Wilcza gwiazda

Zarejestrowany: 2011-06-20
Posty: 4
Punktów :   

Re: Wilcze opowieści

supcio!

Offline

 

#3 2011-06-30 14:30:34

Belutek

Władca Krainy

Zarejestrowany: 2011-05-07
Posty: 55
Punktów :   

Re: Wilcze opowieści

Przecież to Ty napisałaś książkę


http://pies-ozzy.blog.onet.pl/ -
Wzruszająca opowieść o psie,
który miał szansę na lepsze życie.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.naszlwiswiat.pun.pl www.pyliproch.pun.pl www.vixeria.pun.pl www.gim16klasa1b.pun.pl www.aleg.pun.pl